26.04.2007 - Radio RockNetBe - audycja Fire Nights

Jaracz: Twój poprzedni zespół Lethal Dose wybija się coraz bardziej na polskiej scenie muzycznej. W ubiegłym roku zagrał wraz z tobą np. na Hunterfest. Mimo to, odszedłeś od nich i założyłeś swój własny zespół Lostbone... Co cię ku temu skłoniło?
Przemas:
Pomysł założenia Lostbone pojawił się pod koniec 2005 roku, czyli na długo przed moim rozstaniem z Lethal Dose. Mniej więcej od stycznia 2006 roku, czyli od kiedy do Lostbone dołączył Krzysiek i zaczęliśmy grać regularne próby, grałem po prostu w dwóch zespołach. A pomysł pojawił się z potrzeby pogrania muzyki mocniejszej, a przede wszystkim szybszej, niż grałem w Lethalu. Ja zawsze chciałem grać ciężko i szybko, a wtedy zakwitło mi w głowie, że może warto spróbować coś ruszyć w tym temacie. Co do mojego pożegnania się z Lethal Dose, to nie miało ono związku z graniem w Lostbone. Chodziło o to, że koledzy z zespołu oczekiwali od drugiego gitarzysty rzeczy, których ja nie byłem w stanie zapewnić. Ja nie gram solówek, ani też nie czuję się dobrze w mniej metalowych klimatach. Moje wizje muzyczne też trochę nie przystawały do wizji pozostałych. Poza tym, jak mi się wydaje coraz więcej kwestii pozostawało niedomówionych i nierozwiązanych. Wydaje mi się, że każdemu z nas coś nie pasowało, ale też każdemu trochę co innego. To jakby była wielopłaszczyznowa kwestia, ale nie ma co się nad tym rozwodzić. W każdym razie zespół stanął w miejscu i trzeba to było jakoś rozwiązać. A najprostszym rozwiązaniem i chyba również najlepszym było pożegnanie się ze mną. W muzyce nie da się robić nic na siłę. Rozstaliśmy się pokojowo, przy piwie i życzę im powodzenia. A ja robię swoje.

Jaracz: Jednak w spisie utworów Lethal Dose były również cięższe kawałki, takie jak np. mój ulubiony, sztandarowy "Upon My Feet".
Przemas:
Jasne, ja nie twierdzę, że muzyka Lethal nie jest ciężka i mocna. Ale tu chodzi o proporcje. W Lethal zawsze chodziło o bardziej złożone rzeczy, o melodie, bardziej rozbudowane aranżacje i generalnie do pewnego stopnia kombinowanie. Tymczasem muzyka Lostbone z założenia ma być szybka, ciężka, ale także dość prosta aranżacyjnie. Tu chodzi o energię i wyżywkę przede wszystkim. Nie ma melodyjnych wokali, solówek, ani delikatnych gitar.

Jaracz: Znałeś ludzi z obecnego składu Lostbone, czy to raczej był przypadek, że spotkaliście się w takiej grupie i teraz razem tworzycie muzykę?
Przemas:
Oj - to jest temat rzeka, bo przez Lostbone przetoczyła się do tej pory spora liczba osób, zarówno takich, z którymi wcześniej się znaliśmy jak i obcych. Toteż ograniczę się do obecnego składu. Krzysiek jest bratem mojego kumpla z czasów podstawówki, tak więc poznaliśmy się już dawno temu. Nie wiedziałem jednak, że teraz gra na bębnach, dopóki przypadkiem nie zapytałem o to Maćka - jego brata właśnie. I tak skumaliśmy się na nowo i zajebiście mnie to cieszy, bo dzięki niemu granie szybkich rzeczy stało się dla nas możliwe. Piotrek pomimo, że dołączył do nas dopiero w październiku ubiegłego roku, też cały czas był w pobliżu jako, że to ziom naszego byłego gitarzysty. Poznałem go na zeszłorocznym HunterFest i tak trafił do zespołu. Bardzo szybko się wkręcił i ekstra. A Adi z kolei, nasz najnowszy nabytek to znajomy Krzyśka i choć jest od nas o dekadę młodszy to sobie radzi (śmiech).

Jaracz: Zespół istnieje od stosunkowo niedawna. Można powiedzieć, że byłem przy narodzinach i osobiście odciąłem pępowinę, nowo narodzonemu zespołowi poprzez to, że jako jeden z wybrańców mogłem uradować uszy moje waszymi wałkami - czy mimo to macie już grono fanów, którzy czekają z kalendarzem w ręku na kolejny koncert Lostbone?
Przemas:
heheheh Nie wiem, to chyba pytanie do tych potencjalnie istniejących jednostek hehehehe. A tak na poważnie - wiesz co - ja po pierwsze nie lubię używać w odniesieniu do Lostbone słowa fan, bo ono w jakiś sposób oddziela zespół od odbiorców. Słowo słuchacz o wiele bardziej mi tu odpowiada. Trochę za wcześnie o tym mówić bo my dopiero, jak sam wspomniałeś zaczynamy. Z tego co widać w Internecie i słychać od znajomych jest całkiem pozytywnie, bo nikt nas jakoś nie zjebał na starcie hehe. Natomiast aby można było mówić o stałych słuchaczach, to jeszcze musi dużo czasu upłynąć jak sądzę i dużo koncertów zostać zagrane, jak i nagrań zarejestrowane.

Jaracz: Czy macie w planach nagrać również jakieś ballady, czy będzie to muzyka typowo cięższego kalibru i tylko ostre dźwięki wchodzą w grę?
Przemas:
Tylko ostre dźwięki wchodzą w grę. Wprawdzie nigdy nie mów nigdy, ale nie sądzę, aby w tej materii miało się coś zmienić.

Jaracz: Jak rysuje się najbliższa przyszłość zespołu - jakie koncerty, gdzie i czy macie w planach coś większego, typu np. jakiegoś festiwalu?
Przemas:
Chcemy grać jak najwięcej koncertów, żeby zarówno dograć materiał, jak i obyć się na dechach. Najbliższe sztuki jakie się nam szykują to: 29 kwietnia, czyli w tą niedzielę Mosh And Hate w Łodzi z niemieckim Punishable Act, oraz Schizmą, której chyba nie trzeba przedstawiać i łódzkim Day Before Death. Bardz odobre zespoły i cieszymy się, że mamy możliwość z nimi zagrać. Oprócz tego większa rzecz szykuje się 5 czerwca w Warszawie w Medyku - zagramy z brazylijskim Insurrection Down, skandynawskim Vermin i warszawskimi Blade Of Terror i Acanthis. Poza tym szykuje się jeszcze kilka koncertów - wszelkie szczegóły znajdziecie na naszej stronie www.lostbone.hardzone.pl. Mamy też plan aby w lecie zarejestrować większy materiał.

Jaracz: Kiedy wyjdzie płyta i ile kawałków mniej więcej, będziemy mogli na niej usłyszeć?
Przemas:
Jak już wspomniałem chcemy nagrać cały materiał - dziesięć numerów, w okresie wakacyjnym. Zobaczymy jak to dokładnie wyjdzie czasowo. Natomiast w jaki sposób zostanie to upublicznione to też się dopiero okaże. Mam nadzieję, że jak nie w ten, to w inny sposób uda się to zwerbalizować w tym roku.

Jaracz: Czy tworząc muzykę wzorujesz się na jakimś konkretnym zespole/gitarzyście, czy jest to tylko i wyłącznie muzyka płynąca z tego jak czujesz gitarę w ręku i to, co tworzysz opiera się wyłącznie na tym, co chcesz przekazać od siebie potencjalnemu słuchaczowi?
Przemas:
Trzeba tu rozróżnić inspiracje od plagiatu. Słucham mocnej muzyki od ponad piętnastu lat, więc w oczywisty sposób wszystko co mi się podoba, gdzieś tam we mnie siedzi i zapewne podświadomie ma wpływ na to, co gram. Natomiast staram się niczego nie kopiować, choć dziś jest to dość trudne, szczególnie gdy przyjmuje się określoną konwencję stylistyczną. Jest tyle zespołów na całym świecie, że praktycznie wszystko da się do czegoś, już istniejącego, porównać. Zdarza się też czasem wymyślić jakiś motyw, po czym znaleźć go na płycie jednego z lubianych wykonawców, no i chuj bombki strzelił - numeru z tego już nie będzie - no chyba, że już za późno bo jest nagrany hehehehe. Ale świadomie staram się unikać takich opcji. Natomiast wracając do początku twojego pytania - nie ma jednego zespołu, czy też artysty na którym był się wzorował. Jest bardzo dużo wspaniałych zespołów i artystów, których lubię i gdzieś to tam we mnie siedzi.

Jaracz: Teraz pytanie skomplikowane w treści, aczkolwiek bardzo proste - omów pod względem etymologicznym i frazeologicznym znaczenie waszego zespołu muzycznego, czyli po prostu skąd wzięła się nazwa? Kto ją wymyślił i co ona ma symbolizować, bo co dosłownie znaczy, łatwo się domyśleć.
Przemas:
Nazwa jest moim wymysłem. Nic nie znaczy i nie należy jej tłumaczyć ani na polski, ani na żaden inny język. Po prostu szukałem słowa, zbitki liter, które by fajnie, mocno brzmiało, a zarazem było łatwe do zapamiętania i co również ważne łatwe do wymówienia. No i żeby w wyszukiwarkach internetowych nie wyskakiwało pod tym hasłem sto piętnaście innych rzeczy. I tak powstało słowo Lostbone i już zostało. Kryje się pod nim tylko nasz zespół i bardzo mnie to cieszy.

Jaracz: Praktycznie każdy zespół ma osobę, która owemu zespołowi pomaga, czy i wy macie takiego dobrego ducha, który np. udostępnił wam jakąś sale prób, czy też załatwił jakiś koncert, czy raczej jest to na razie tylko i wyłącznie wasze staranie jako zespołu i wasza pomoc sobie nawzajem?
Przemas:
Jest bardzo wiele osób, które w różny sposób i na różnych płaszczyznach nas wspierało i wspiera. Nie sposób teraz wymieniać wszystkich, a nie wypada nikogo pomijać - jak uda nam się mieć wkładkę do płytki, to na pewno nie omieszkamy im podziękować! Wiecie kim jesteście!

Jaracz: Ostatnie pytanie - zawsze zastanawiało mnie, jak wygląda sprawa pogodzenia studiów, pracy z koncertami? Czy odpuszczacie koncert, jeśli jest propozycja w czasie kiedy macie jakieś zajęcia, czy to raczej w odwrotną stronę idzie, czyli urlop w pracy i na koncert jedziecie?
Przemas:
Wymaga to swego rodzaju gimnastyki umysłowo-czasowo-fizycznej. Zazwyczaj wszystko udaje się dograć tak, aby straty po każdej ze stron były jak najmniejszej. Tu nie ma jakiejś żelaznej reguły. Każdorazowo staramy się zrobić tak, żeby to wszystko pogodzić, czasami się nie udaje, raz ze stratą dla zespołu, raz szkoły, czy też pracy. Ale trzeba walczyć. Generalnie, udaje się to robić - dajemy radę.

Rozmawiał: Jarek "Jaracz".