Lostbone - wywiad z gitarzystą i frontmanem zespołu, Przemkiem Łucyanem

Lostbone - metal o wysokim standardzie

I proszę bardzo, kolejny zespół z Polski, wywalający metal o światowym standardzie jakości. Nie wiem, jak tak dalej pójdzie to Unia Europejska będzie musiała zrobić jakiś fundusz na ciężkie granie spod Biało-Czerwonej flagi. Lostbone powstali zaledwie trzy lata temu w Warszawie, a już dzierżą w swych łapach profeskę i stalowy czad, którego pozazdrościć im może więcej niż wielu. O nowym cudzie z nad Wisły ,opowiada Przemas, gitarowy filar kapeli.

Megakruk: przeprowadzający wywiad.
Przemek: gitarzysta oraz frontman zespołu Lostbone.

 
Megakruk: Witaj Przemek, na początek parę słów o Lostbone proszę. Skąd pomysł na zespół? No i dlaczego taka a nie inna muzyka.
Przemek(Lostbone):
Witam. Lostbone powstał z potrzeby tworzenia i grania szybkiej i ciężkiej muzyki, bez zbędnych kombinacji. Po prostu. Od kiedy pamiętam chciałem tak grać, ale w poprzednich zespołach albo priorytety były inne, albo umiejętności jeszcze nie wystarczające. Tym razem udało się zebrać ludzi, którzy w większym stopniu podzielają taką wizję muzyki.

Megakruk: Powstaliście w Warszawie. Różne mity krążą o tym mieście, a jednym z moich ulubionych jest ten o łatwości z jaką można w nim zrobić karierę. Jak to się ma do takiego zespołu jak Lostbone, ludzie z Woronicza już się do was dobijają?
Przemek(Lostbone):
Niespecjalnie się to ma. Start zespołu w dużym mieście ma jak wszystko swoje plusy i minusy. I to nie ma znaczenia czy to jest Warszawa, Kraków, Gdańsk czy inne duże miasto. Z jednej strony jest łatwiej, ponieważ jest dużo klubów, dużo miejsc gdzie można grać koncerty. W Warszawie można spokojnie zagrać kilka albo kilkanaście sztuk nie powtarzając miejsca. Ale jest też druga strona medalu. Są masy koncertów i masy miejscowych kapel. Dla odbiorców muzyki koncert garażowych zespołów nie jest specjalnym wydarzeniem, jeżeli co chwila w mieście grają zespoły ze światowej czołówki. Dlatego też może być trudniej zwrócić na siebie uwagę i zostać zapamiętanym. Nie ma jednej recepty. Trzeba robić swoje i starać się to robić jak najlepiej, wtedy nie będzie miało znaczenia skąd się jest. Zresztą popatrz na polską scenę metalową czy hc, owszem w Warszawie jest dużo dobrych zespołów, ale czy więcej niż w innych częściach kraju? Nie sądzę.

Megakruk: Nowy krążek od jakiegoś czasu jest już dostępny, są już pierwsze reakcje na ten materiał?
Przemek(Lostbone):
Generalnie przyjęcie jest pozytywne i choć zdarzają się słowa krytyki to nikt nas jeszcze nie zjebał po całości. Gramy sporo koncertów, jest zainteresowanie płytą. Tak że, jak do tej pory jest naprawdę w porządku! Zważywszy, że jest to nasz pierwszy duży materiał, to naprawdę nie możemy narzekać na start. Oby tak dalej.

Megakruk: Odwieczne pytanie o inspiracje. To co skrobnąłem w recenzji (już dwóch waszych wydawnictw), to jedno, ale jak to się ma do rzeczywistych upodobań Lostbone?
Przemek(Lostbone):
Każdy z nas słucha nieco innej muzyki, choć oczywiście wszyscy jesteśmy fanami mocnego grania. Jeśli o mnie chodzi to mógłbym na pół strony wymieniać, ale postaram się ograniczyć. Metallica, Megadeth, Paradise Lost, Death, Morbid Angel, Machine Head, Slayer, Sepultura, Hatebreed, Vader, Kat, Acid Drinkers, Flapjack, Biohazard, Agnostic Front, Madball i wiele wiele innych. Staramy się jednak, aby w naszej muzyce nie było bezpośrednich cytatów, chociaż to czego każdy z nas słuchał przed kilkanaście lat gdzieś tam w nas siedzi i być może podświadomie czasem się ujawnia w niektórych utworach.

Megakruk: Jak wyglądała sesja nowego materiału. We wkładce widzę nazwę Progresja Studio. To jakaś elektrownia atomowa? Bo potęga brzmienia Lostbone powala!
Przemek(Lostbone):
Dzięki. W warszawskim Progresja Studio nagrywaliśmy już drugi raz. Tam nagraliśmy epkę "Time To Rise", a ja z Janosem, nagrywałem jeszcze wcześniej z innymi zespołami. Jeśli ktoś chce poznać możliwości studia to niech posłucha Masachist, Centurion, czy Arathyr. Generalnie jesteśmy z nagrania zadowoleni, choć wiadomo, że kilka rzeczy można było zrobić lepiej, ale cóż - będzie okazja przy kolejnym materiale. Płytę nagrywaliśmy mniej więcej tydzień i poszło nam chyba całkiem sprawnie. A, że było tylko kilka momentów, w których było blisko do rękoczynu, to sesję można zaliczyć do miłych i przyjemnych hehehe.

Megakruk: Kolejna sprawa to warsztat, coś nie chce mi się wierzyć, że gracie od 2005 roku i już dysponujecie takimi umiejętnościami. Gdzie więc pogrywaliście wcześniej (względnie ile trwają próby)?
Przemek(Lostbone):
Lostbone nie był dla żadnego z nas pierwszym zespołem. Piotrek krzyczał wcześniej, chyba w dwóch grupach, niestety nie pamiętam nazw, Maciek między innymi grał w Harmider, ja w Lethal Dose, a wcześniej Sabroz. Natomiast Janek, perkusista gra jeszcze w Unquadium. Próby gramy zazwyczaj dwa razy w tygodniu po 2-3 godziny. Czasem mniej, czasem więcej w zależności od potrzeby i możliwości czasowych. Staramy się ćwiczyć zarówno razem, jak i każdy z osobna.

Megakruk: Parę zdań o tekstach. Takie tytuły jak Poliwhores czy Fuck It All, nie biorą się znikąd. Kto was wnerwił chłopaki?
Przemek(Lostbone):
Wiesz co, można by długo wyliczać, ale wkurwiająca jest przede wszystkim ludzka głupota, brak wzajemnego szacunku, obłuda. Natomiast przywołałeś tylko dwa teksty z dziesięciu, a to nie jest jedyny temat. No ale dobra. "Fuck It All" to dla mnie jeden z bardziej pozytywnych tekstów, jakie napisałem. To numer o tym, że muzyka, zarówno jej granie, jak i słuchanie jest doskonałym sposobem na odreagowanie złych emocji, na wyrzucenie z siebie złości w zdrowy i nieszkodliwy dla innych sposób. Gdyby wszyscy potrafili wyładowywać swe frustracje nie zatruwając życia innym byłoby nam dużo lepiej. A "Poliwhores" jest moim odreagowaniem na bezczelność, butę i głupotę rodzimych polityków. To jest temat rzeka a ja nie chciałbym za bardzo politykować, jednak bardzo bym sobie i nam wszystkim życzył po prostu więcej rozsądku i fachowości, a mniej głupoty i bezczelności na naszej scenie politycznej. Natomiast nie chciałbym też narzucać interpretacji. Z tekstami można się zapoznać na naszej stronie, w dziale Dyskografia, w opisie płyty.

Megakruk: Nie mogę nie zapytać o promocję Lostbone. Czy jesteście usatysfakcjonowani z pracy jaką dla was robi Spook Rec? No i czy jest jakaś promocja za tzw, szeroko pojętą granicą?
Przemek(Lostbone):
Dla ścisłości, Spook Records nie jest wydawcą płyty a tylko jej dystrybutorem. Album wydaliśmy sami i dlatego to w największym stopniu do nas samych należy promocja materiału. Płyta miała 10 patronów, część już wywiązała się z umowy, część niestety poleciała w chuja. Tak to już jest, że każdy chce aby jego logo wsadzić na płytę, a potem ma się w dupie. Na szczęście to mniejszość i z większością dobrze i bezproblemowo nam się współpracowało i mam nadzieję, będzie współpracować. Pojawiło się już sporo recenzji, w większości pozytywnych, co nas bardzo cieszy. Zobaczymy jak się będą sprawy rozwijać. W takiej muzyce podstawową formą promocji są koncerty, dlatego staramy się grać w miarę możliwości jak najwięcej, regularnie, no i przede wszystkim nie tylko w Warszawie. Spook natomiast promuje nas swoimi kanałami, płyta jest dostępna w sklepie internetowym  (http://www.spookrecords.sklepna5.pl/pokaz_produkt.php?idprod=136), nie mamy powodów do narzekań a wręcz przeciwnie. Teraz wszystko zależy od zainteresowania słuchaczy. Co do promocji za granicą to mogę tylko powiedzieć że rozmawialiśmy i rozmawiamy z kilkoma wydawcami i być może w najbliższej przyszłości będziemy mogli przedstawić efekty. Jak do tej pory jeden z numerów z nowej płyty - "Sick Of It" ukazał się na składance Moshing Attitude Part I wydanej przez United Wings Records we Francji. A mamy nadzieję, że niedługo sfinalizujemy kolejny projekt zagraniczny.

Megakruk: Pamiętam, słowa ludzi takich jak Mariusz Kmiołek, Peter z Vadera, czy Nergal wiadomo skąd, którzy radząc młodym kapelom, mówili, że aby coś osiągnąć z zespołem, trzeba mu wszystko poświęcić. Jak ta sprawa wygląda z Lostbone? Chodzi mi przede wszystkim o wasze aspiracje, perspektywy jakie widzicie przed waszą kapelą i o cenę jaką za realizację marzeń trzeba zapłacić.
Przemek(Lostbone):
Zespoły, które wymieniasz osiągnęły sukces, dzięki któremu mogą się utrzymać z grania i dzięki temu poświęcić tylko graniu. Dla nas to cały czas przede wszystkim hobby i coś, do czego raczej się dokłada niż na czym zarabia. Czy chciałbym móc się utrzymać z grania takiej muzyki? Oczywiście, że tak, ale bądźmy realistami. W naszym przypadku to jest niejako ciągła walka polegająca na godzeniu ze sobą pracy, różnych codziennych spraw i grania. Wiadomo, że jedno czasami dzieje się kosztem drugiego. Gdy jednak czegoś się chce, to w większości przypadków znajdzie się sposób, aby to osiągnąć. Do tej pory nam się udawało, udaje się to wielu znajomym zespołom, więc mam nadzieję, że będzie się udawać również w przyszłości. Mam nadzieję, że dopóki będziemy chcieli to robić i będzie nas to ekscytować, to znajdziemy sposób aby to realizować. Co do planów, nie zakładamy sobie nie wiadomo czego. Robimy powoli nowe utwory, gramy koncerty, jest OK, a co będzie to czas pokaże. Powiem tylko, że być może jeszcze w tym roku o sobie przypomnimy nowym nagraniem.

Megakruk: Pytam o to, także wiedząc o przetasowaniach personalnych, które was ostatnio nie ominęły (zmiana bębniarza).
Przemek(Lostbone):
W listopadzie 2007 roku opuścił nas Krzysiek, z którym nagraliśmy ten materiał. Jego miejsce zajął Janek. W czerwcu, po rocznej współpracy odszedł Maciek - basista. Jego miejsce zajął Muniek, którego wcześniej mogliście usłyszeć m.in. w zespole Shahid i teraz zabieramy się do ogrywania z nim materiału. Tak jak mówiłem, granie w normalnie działającym zespole wymaga poświęcenia czasu, wysiłku i pieniędzy. Krzysiek uznał, że nie może dłużej poświęcać Lostbone tyle czasu ile zespół potrzebował i z wyprzedzeniem poinformował nas o swojej decyzji. Podobnie było z Maćkiem, choć on chciał poświęcić się spokojniejszej muzyce. Bez wątpienia jednak bez ich wkładu nie udałoby nam się być teraz w miejscu, w którym jesteśmy, za co pełen szacun. Cały czas jesteśmy kumplami i życzę im jak najlepiej. Wiadomo, że zmiany składu to nic fajnego, ale czasem nie ma innego wyjścia. Natomiast nigdy byt zespołu nie stanął z tego powodu pod znakiem zapytania. U nas to jest tak widoczne, ponieważ prawie od początku gramy koncerty i nagrywamy, natomiast zmiany składu występują na samym początku w większości zespołów. Ludzie muszą się dotrzeć i po jakimś czasie okazuje się, że nie zawsze wszystko wszystkim pasuje. Do tego dochodzą sprawy, życiowe, które niektórych zmuszają do odpuszczenia. Tym większe uznanie dla grup, które od kilkunastu, lub kilkudziesięciu lat grają w tym samym lub prawie tym samym składzie.

Megakruk: Co z trasą, są już jakieś plany? Gdzie można was zobaczyć w najbliższym czasie?
Przemek(Lostbone):
W tej chwili mamy wakacyjną przerwę. Pracujemy nad nowymi utworami, których systematycznie przybywa oraz jak już wspominałem ogrywamy zestaw koncertowy z nowym basistą. Na koniec sierpnia planujemy wejść na małe co nieco do studia. Plany koncertowe są teraz uzależnione od tego jak szybko Muniek nauczy się materiału. Wydaje mi się jednak, że na jesieni powinniśmy powrócić na dechy. Po aktualne informacje zapraszamy na www.lostbone.hardzone.pl.

Megakruk: Dzięki za wywiad.
Przemek(Lostbone): To ja dziękuję. Pozdrawiam!

07.08.2008, HardZone.pl wywiad przeprowadził Megakruk .