Po drugiej stronie globusa

Wasza debiutancka płyta "Lostbone" została wydana przez amerykańską firmę. Powiedz jak doszło do współpracy z Defend Music, oraz kilka słów o samej firmie. Jaki wkład wnosi firma IODA i czym tak naprawdę się zajmuje?

Puściliśmy gołębiem nasz materiał i fart chciał, że pierzasty trafił akurat do nich. IODA to firma zajmująca się dostarczaniem muzyki do portali z których można legalnie kupować pliki. Nie podpisują oni jednak umów bezpośrednio z artystami i tak trafiliśmy do Defend Music, która współpracuje z IODA, a zarazem zainteresowała się naszym materiałem. Dogadywanie wszystkiego trwało kilka miesięcy w cyklu jeden e-mail tygodniowo, ale wreszcie się udało i od grudnia 2008 roku płyta jest dostępna na całym świecie w formie elektronicznej. Teraz walczymy o to, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. Nie jest to łatwe i oczywiście działania skupiają się na Internecie. Sama firma nie jest zbyt zainteresowana działaniami promocyjnymi, chyba że je prowadzi, a tylko nas o tym nie informuje (śmiech). Ale nie żyjemy od wczoraj i zdawaliśmy sobie sprawę, że tak to może wyglądać, dlatego jestem daleki od narzekania. Zajebiście nas cieszy, że płyta jest dostępna i jeśli komuś się spodoba to kilkoma kliknięciami może ją nabyć i to nawet po drugiej stronie globusa.

Dlaczego dopiero za oceanem ktoś zainteresował się Waszym materiałem?

To chyba nie jest pytanie do mnie (śmiech). Ale też trochę mijasz się z prawdą. "Lostbone" to nasz pierwszy materiał, który nagraliśmy będąc zespołem praktycznie całkowicie nieznanym. A jako, że nie zawiera hitów na miarę "Smoke On The Water" nie ma nic dziwnego w tym, że przed naszymi drzwiami nie ustawiła się kolejka wydawców z umowami czekającymi na podpisanie. W Polsce jest masa zajebistych i bardziej znanych i uznanych od nas metalowych i hardcorowych zespołów, nie ma natomiast zbyt wielu wydawców zainteresowanych taką muzyką. A ci co są nie posiadają też dużych nakładów finansowych, dlatego boją się ryzykować wydawania zespołów mniej znanych. Wypromowanie zespołu kosztuje. Dlatego sami musimy sobie zapracować na posłuch, a jak będą ludzie którzy chcą nas słuchać, to prędzej czy później znajdzie się też i wydawca. A jest coraz lepiej. Wyprodukowaliśmy tą płytę sami, można ją kupić w formie digipaka w dobrej cenie na koncertach, a także poprzez internetowy sklep Spook Records. Dzięki niej zagraliśmy przez ostatnie półtora roku kilkadziesiąt koncertów w wielu fajnych miejscach z wieloma dobrymi zespołami i powoli zaczynamy być kojarzeni. Coraz więcej osób odwiedza nasz profil MySpace i słucha numerów, coraz więcej bawi się na koncertach i kupuje płytki. Robimy to co lubimy, staramy się to robić jak najlepiej i powoli przynosi to efekty.

Młode i co najważniejsze dobre polskie zespoły są w naszym kraju zupełnie niedoceniane. Z perspektywy muzyka, z czego to wynika?

Ale przez kogo niedoceniane? Dla mnie najważniejsze są dwie rzeczy. Po pierwsze, żeby samemu być zadowolonym z tego co gramy i jak nam to wychodzi, bo koniec końców przede wszystkim gram dla siebie, bo mam taką potrzebę i daje mi to wielką satysfakcję. A dwa - to czy trafia to do słuchaczy. Jeśli na nasze koncerty przychodzą osoby, które chcą nas posłuchać, nieważne czy jest ich sto, czy pięć, to ja czuję, że to co zrobiliśmy zostało docenione. Jeżeli po koncercie ludzie kupują nasze płyty, chcą pogadać, napić się piwa, czyli to co robimy w jakiś sposób do nich trafia i daje im zajawkę, to uważam że jesteśmy doceniani. Jeżeli ludzie z drugiego końca kraju chcą zorganizować nam koncert, albo zamawiają płyty, to nie uważam że jest źle. Zarówno nasza płyta, ale także pierwsza epka oraz najnowszy split doczekały się wielu recenzji, co ważne w większości pozytywnych, gramy koncerty, naprawdę nie jest źle. To zależy czego się oczekuje. Ja nie robię tego dla kasy, ani po to, żeby docenili nas wydawcy. Można usiąść i biadolić jak to w naszym kraju jest chujowo, ale jest wiele zespołów, które udowodniły, że można odnieść sukces. A przecież nie każdy może być jak Behemoth czy Vader. Ja zamiast się nad tym zastanawiać wolę robić swoje, a jak na razie jest coraz lepiej.

Anioł (podczas rozmowy z MusicAreną) stwierdził, że naprawdę nie zazdrości młodym zespołom w dzisiejszych czasach. "Szczerze mówiąc myślałem, że to co było w latach 90 i wcześniej - underground, koniec komuny i początek kapitalizmu to były ciężkie czasy. Pamiętam jak się zdobywało kasety demo i rozsyłało je listownie. Po metalowym boomie, który nastąpił w latach 90., nastąpiła nisza. Teraz natomiast jest naprawdę źle i nie zazdroszczę młodym zespołom". Czy naprawdę na polskim rynku tak trudno zaistnieć?

W latach 90-tych był inny klimat, przede wszystkim dlatego, że aby dotrzeć do muzyki, dotrzeć do informacji o zespołach trzeba się było trochę natrudzić. Dziś wystarczy posadzić dupę przed komputerem, przeklikać kilka stron i wszystko ma się przed nosem. Pamiętam, że kiedyś człowiek się nie mógł doczekać, jak wychodziła nowa płyta zespołu, który lubił - aż wreszcie będzie mógł iść do sklepu i ją kupić - najczęściej na kasecie, bo kogo było stać na płyty. To było święto. Prosto ze sklepu się leciało pędem do domu, żeby jak najszybciej odpalić Kasprzaka i jazda. Wymieniało się z kumplami, przegrywało, bo jednemu udało się kupić to, a komuś innemu tamto. Żeby poczytać o zespole trzeba było kupić jeden z 2 magazynów, które pisały o ciężkiej muzyce. To wszystko miało swój klimat i bardzo się cieszę, że się na to załapałem. Można by o tym dużo gadać. Ludzie mieli wielki głód muzyki, dziś momentami można odnieść wrażenie, że mają przesyt wszystkiego. Ale też nie popadałbym w jakieś skrajności. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony wszystkiego jest więcej, więcej zespołów, więcej koncertów, co czasem przekłada się na niską frekwencję. Ale z drugiej strony jest o wiele łatwiej zorganizować koncert, nagrać płytę, czy demo. Kiedyś wynajęcie studia było dla większości zespołów nieosiągalne. Dziś tak naprawdę wystarczy dobre ucho, kilka mikrofonów i porządny komputer. Być może dziś trudniej jest utrzymać się z grania muzyki, ale raz - jest wiele przykładów na to, że można, dwa - nigdy nie było to moim celem, co najwyżej marzeniem z szufladki "nierealne" (śmiech).
 

Płyta jest dostępna w największych sklepach internetowych na świecie. Czy oprócz promocji, jaką niewątpliwie jest możliwość zaistnienia na iTunes czy Amazon.com, wydawca oferuje Wam jakiekolwiek zyski ze sprzedaży płyt?

Warunki umowy nie są kwestią, o której chciałbym rozmawiać publicznie. Mogę tylko powiedzieć, że są uczciwe, jeśli tylko zostaną dotrzymane. Na razie jest OK. Dużo też zależy od zainteresowania ludzi tym materiałem.

Obecnie wokalistą Lostbone jest Barton. Jak oceniasz jego umiejętności w porównaniu do poprzedniego wokalisty?

Nie widzę potrzeby robienia takich porównań. Obaj są dobrymi wokalistami, a z Piotrkiem Surmaczem rozstaliśmy się nie dlatego, że nie podobał nam się jego wokal. Swoją drogą, nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Z Bartonem rozmawiałem o śpiewaniu w Lostbone na samym początku zespołu, ponad 3 lata temu. Wtedy jednak oprócz Chain Reaction śpiewał jeszcze w drugim zespole i najzwyczajniej w świecie nie dałby rady zaangażować się w trzeci. Po jakimś czasie zadzwonił, że już może, bo zrezygnował z drugiego zespołu, u nas już jednak był Piotrek. Koniec końców przy okazji nagrywania numerów na "Split It Out" pomyśleliśmy, aby Barton zaśpiewał gościnnie. W międzyczasie jednak rozstaliśmy się z Piotrkiem i Barton został na stałe, z czego jestem bardzo zadowolony. Jest wszechstronniejszym wokalistą, chociaż większe pole do popisu ma w Chain Reaction, bo u nas to głownie trzeba drzeć ryja. Tym nie mniej, na drugiej płycie wokale będą jak sądzę bardziej różnorodne, co nie znaczy łagodne.

Zagraliście właśnie dwa koncerty z Frontside w ramach Vans Off The Wall Music Tour 2009. Dlaczego tylko dwa?

Vans Off The Wall Music Tour 2009 to trasa Frontside i The Supergroup, oprócz tego na poszczególnych koncertach gościnnie występuje kilka innych zespołów jak: Born Anew, Huge CCM, Pampeluna, Hardwork, czy właśnie my. Dostaliśmy propozycję zagrania w Olsztynie i Gdyni i ekstra. Mieliśmy naprawdę spoko przyjęcie, sporo ludzi się bawiło. Mogę co najwyżej podziękować kolegom za zaproszenie i opcję wspólnych koncertów - mam nadzieję, że nie po raz ostatni.

Kiedy możemy spodziewać się nowego materiału Lostbone?

Do studia planujemy wejść we wrześniu. Obecnie pracujemy nad nowymi numerami. Mogę chyba śmiało powiedzieć, że mamy większość muzyki, choć chcemy dodać jeszcze ze dwa utwory. Mamy też połowę tekstów i część linii wokalnych. Jeśli nic się nie zmieni to płyta powinna być gotowa do wydania w październiku. Ale jest jeszcze za wcześnie aby powiedzieć kiedy będzie dostępna. Gdy materiał będzie gotowy zaczniemy szukać możliwości wydania, a ta procedura zazwyczaj trochę trwa. Zobaczymy jak się sprawy potoczą, ale chciałbym aby płyta trafiła do ludzi jeśli nie w tym roku, to na początku przyszłego. A może wcześniej? Kto to wie (śmiech)

Utrzymujesz kontakty z chłopakami z zespołu Lethal Dose, w którym grałes jakis czas temu?

Tak. Nie za często, ale od czasu do czasu sobie pogadamy. Rozeszliśmy się w zgodzie, dlaczego więc mielibyśmy nie utrzymywać ze sobą kontaktu? Problem jest tylko taki, że każdy z nas ma własne zajęcia co sprawia, że okazji aby się styknąć za dużo nie ma.

Czy jesteś zaangażowany w inne projekty muzyczne? Jeśli tak, to jakie?

Od czasu epizodu z Hedfirst, Lostbone jest jedynym regularnym zespołem jaki mam. Jest jeden projekt studyjny, który od kilku lat kumamy ze znajomym, ale za wcześnie by o tym mówić. Tak poza tym Lostbone najzupełniej mi wystarcza, nie narzekam na brak zajęć.

Płyta/koncert minionego roku według Ciebie?

Płyty - Lostbone "Lostbone" (śmiech). A na poważnie: Metallica "Death Magnetic", Acid Drinkers "Verses Of Steel", Motorhead "Motorizer", Wall Of Jericho "The American Dream". A obecnie Samael "Above" i czekam na nowe płyty Morbid Angel, Paradise Lost i Biohazard, a z polskich na Lipali. A koncert? Metallica - premiera DM w Berlinie, Morbid Angel i Biohazard w Stodole. Miazga! Kto lubi, a nie był - niech żałuje!

Jesteś wielkim fanem Metallicy, jeździsz na koncerty tego zespołu po całej Europie, ile razy widziałeś już Metallice na żywo? Który z koncertów Metallicy zapadł Ci najbardziej w pamięć?

Tylko 182 cm, są więksi (śmiech), ale fakt, zdarza mi się ich posłuchać. Do tej pory widziałem ich 10 razy, z czego 3 w Polsce. W maju wybieram się na kolejny. Każdy był inny i każdy był zajebisty i najlepszy w danym czasie. Na pewno Berlin w 2006 roku, kiedy grali całą płytę "Master Of Puppets" i premierowy numer, który w końcu nie znalazł się na DM. Praga i Chorzów w 2004 bo miałem okazję w ciągu miesiąca dwa razy spotkać się oko w oko z zespołem, a w Pradze na dodatek zagrali 3 numery, o które poprosiłem na spotkaniu - było miło. Ostatni w Berlinie ze sceną po środku hali i jako pierwszy pod dachem jaki widziałem. Berlin w 2003 w wyrąbistym amfiteatrze, bo choć wielu myślało że się rozpadną pokazali, że nadal potrafią dojebać, a poza tym byliśmy konkretną ekipą, jak zawsze zresztą (śmiech). Ferropolis w 2003 w starej kopalni odkrywkowej z wielkimi dźwigami i machinami obok sceny. Z każdego mam masę zajebistych wspomnień, również ze względu na same wyjazdy z dobrymi kumplami, dzięki którym można się na dzień lub kilka dni całkowicie zresetować od codzienności. Można by o tym nawijać i nawijać, ale po co zanudzać (śmiech).

Rozmawiał: Jakub Krzeszowski / MusicArena/

Metal