To już trzeci album warszawskiego walca, pod którym bardzo często trzeszczą sceniczne dechy. Nie ma się co dziwić, muzyka i moc Lostbone to dźwiękowy i energetyczny wibrator dla spragnionych szaleństwa ciał. Pomimo że ich materiał żadnym kamieniem milowym w metalu nie jest, to posiada wszystkie atrybuty stawiające go na półce z napisem "bardzo dobre".

Muzyka oparta w szczególności na mocarnych riffach, ogólnym ciężarze i charyzmatycznym wokalu. Żadnych cudów, sztucznych upiększaczy i innych, zbędnych zabiegów, po prostu mocne, gitarowe granie. Ale granie na bardzo przyzwoitym, wręcz powiedziałbym światowym poziomie. Ta płyta to kolejny dowód na to, że da się zrobić kawał porządnej muzyki na trzy instrumenty, gdzie czas utworów, choć dosyć krótkich, jest wypełniony co do sekundy trafnymi dźwiękami. 
Ścieżki na krążku tworzą bardzo spójną całość. Owiane ciężkim, hardcorowym brzmieniem i świetną pracą sekcji rytmicznej pozostawiają jeszcze pole do popisu dla wokalisty o charakterystycznym, charczącym lecz wyraźnym głosie. Wszystko dopracowane, przemyślane ale i z charakterem, czego brakuje wielu zespołom. Nie ma na tym albumie żadnych ballad i ckliwych momentów tylko bezlitosne łojenie, które aż się prosi o posłuchanie na żywo, zresztą przy tej muzyce określenie "zacisze domowe" traci swój sens. W domu nie warto nawet słuchać cicho, trzeba podkęcić decybele żeby wyzwolić trochę tej mocy która z Lostbone emanuje. Jestem więcej niż przekonany że program płyty jest wprost idealny do dudnienia dla szerszej publiczności.

Jak wspomniałem na początku, uderza z krążka zaskakująco wysoki poziom realizacji a same kompozycje pod względem aranżacyjnym są starannie dopracowane. Nie ma momentów w których jest odczuwalne przekombinowanie, muzyka nie nuży tylko daje porządnego kopa w dupę metalowym, podkutym buciorem. Kopa oczywiście energetycznego i takiego rzekłbym szczerego, w tej muzyce nie ma ściemy. Dlatego właśnie, jeśli poszukujesz dobrych płyt na naszym, polskim podwórku to ładuj "Ominous" do odtwarzacza a potem jazda na koncert. Albo najpierw na koncert? Kolejność dowolna..

Data wydania; 17 styczeń 2012
Wytwórnia; Metal Mundus
Tracklista;
1. Destroy What Destroys You
2. Beware
3. An Eye For An Eye
4. Choose Or Be Choosen
5. Temptations
6. Sanity Insane
7. Only The Strong Survive
8. Undefined Numbers
9. Te Odio
10. Bleed The Scars
11. Eclipse
12. Under One Hate

 

Remmick