LOSTBONE: Strzał i do domu
29 lutego 2012
Zasłużyli na dużo większe uznanie na polskiej scenie muzycznej. Mają ADHD, lecz nie zwykli nagrywać długich płyt. Po dwóch latach milczenia, powracają z trzecim, pełnowymiarowym albumem "Ominous" i trasą o prostej i rozwiewającej wszelkie wątpliwości nazwie: "Metalowa trasa roku 2012" z wieloma gośćmi. O ostatnim albumie, studiu SoundDivision, nadchodzącej trasie i polskiej scenie metalowej opowiadał nam ich gitarzysta. Przed Wami - Przemas z LOSTBONE!
Witaj, Przemku! Nowy krążek od LOSTBONE – „Ominous” jeszcze ciepły. Co mógłbyś powiedzieć o tym materiale na gorąco?
Witam! Cieszymy się, że już jest, że zbiera naprawdę dobre opinie i recenzje i po kilku koncertach, jakie zagraliśmy w tym roku, nie możemy się doczekać, żeby zabrać te numery na trasę!
Ile trwały przygotowania materiału, ile samo nagrywanie i wreszcie – kto był głównym kompozytorem tego, co możemy usłyszeć na „Ominous”?
Materiał powstawał mniej więcej półtora roku. Jesli chodzi o pracę w studiu, to samo wbijanie ścieżek zajęło nam mniej więcej dwa tygodnie, a licząc ukręcanie brzmienia oraz miks i mastering to dodatkowy miesiąc. Natomiast to wszystko z powodów życiowych było rozbite w czasie od lipca do grudnia 2011. Co do komponowania, to efekt końcowy jest wynikiem pracy i wkładu całego zespołu. Gramy muzykę gitarową, więc siłą rzeczy wiekszość numerów wychodzi od moich riffów, ale potem razem to ogrywamy, rozwijamy i zmieniamy. Nie ma jednej drogi i to tylko dodaje procesowi tworzenia fajności i nieprzewidywalności.
Powiem szczerze, że o premierze nowego wydawnictwa dowiedziałem się rzutem na taśmę, parę dni przed wydaniem. Dlaczego nie prowadziliście ożywionej promocji i jakie są Wasze plany związane z promowaniem najnowszej płyty już po wydaniu?
Zdecydowalismy, że główny atak na media przeprowadzimy tuż przed premierą. Po pierwsze dlatego, że wcześniej mieliśmy trochę koncertów i z tej okazji pojawialismy się w wielu newsach, a po drugie chcieliśmy być pewni, że zdążymy na czas z produkcją płyty. Ale wydaje mi się, że nie jest źle – mamy nowy klip, były 3 koncerty w tygodniu premiery płyty: we Wrocławiu, Bielsko-Białej i w Warszawie, a teraz w marcu i kwietniu ruszamy z HEDFIRST i MADE OF HATE na trasę, która obejmie 14 miast. Równolegle do tego idzie sfera „prasowa”, czyli recenzje, wywiady itd. Nie ma co narzekać!
Gdy usłyszałem pilotujący album utwór „An Eye For An Eye” – byłem na łopatkach. Ale cios! Już wtedy wiedziałem, że słuchacze dostaną od Was po głowach i nie pomyliłem się. „Ominous” to chyba najmocniejsza pozycja w Waszej dyskografii?
Dzięki, miło nam było Cię powalić (śmiech)! Wiesz, nigdy nie graliśmy delikatnie, ale faktycznie, pomimo, że nowy materiał jest bardziej zróżnicowany, ma więcej wolnych, czy melodyjnych fragmentów, to całościowo, to zróżnicowanie chyba dodało naszej muzyce jeszcze więcej energii i ciężaru.
Trudno było nawiązać współpracę z gośćmi, pojawiającymi się na „Ominous”? Wokalnie wspierają Was bowiem: Filip z THE SIXPOUNDER, Kroto z HOPE, Robert z CARNAL i LICOREA, oraz Shiro z francuskiego L’ESPIRIT DU CLAN. Szczególnie obecność gardłowego Francuzów może dziwić.
Przeciwnie – było bardzo łatwo. Ze wszystkimi znaliśmy się już wcześniej więc wszystko odbyło się na stopie kumpelskiej, a w dodatku bardzo sprawnie. Robert, Filip i Kroto przyjechali do nas do studia, Shiro nagrywał u siebie w Paryżu i było to bardzo fajne doświadczenie. Nigdy wcześniej nie wpuszczaliśmy osób z zewnątrz do procesu powstawania numerów, nikt oprócz realizatorów nie miał w nie wglądu i fajnie było gdy tak różne osoby, z różnymi upodobaniami odnalazły się w naszej muzie i dodały jej trochę ze swoich charakterów.
Płyta trwa zaledwie trzydzieści pięć minut co według mnie jest jej ogromnym atutem. „Szybki łomot i do domu”, jak u największych (vide: SLAYER). Tak wyszło, czy planowaliście długość albumu?
Nie planujemy takich rzeczy, choć „Ominous” to nasz najdłuższy album. Za każdym razem jest tak, że w którymś momencie po prostu czujemy, że materiał jest kompletny. Natomiast muzyka jaką gramy sama narzuca optymalny czas trwania płyty. Tak jak mówisz – strzał i do domu! Lepiej wywołać chęć posłuchania płyty ponownie, niż przyprawić słuchacza o niestrawność!
To Wasz trzeci krążek w przeciągu sześciu lat. Średnia – album na dwa lata. Konsekwentnie trzymacie się tej zasady. Znów pytanie: plan, czy tak się po prostu składa?
Mamy lekkie ADHD! Bardzo szybko po wyjsciu ze studia zaczyna nam się nudzić granie ciągle tych samych numerów, więc zaczynamy robić nowe. Dla mnie tworzenie to proces, który trwa ciągle i nie można go wyłączyć. Oczywiście są momenty, kiedy nie robimy nic nowego, bo czasem trzeba się zresetować i zdystansować, ale to tylko powoduje napływ kolejnych pomysłów. Innymi słowy mamy ciągłą potrzebę tworzenia dla własnej radości i zajawki z grania. Z drugiej strony gramy dość dużo koncertów, eksploatujemy płyty na ile tylko możemy, więc okres 2 lat jak do tej pory był optymalny.
Coraz większą popularność w Polsce zdobywa Sound Division Studio, o producentach „Ominous” – Heinrichu i Malcie nie wspominając. Jak oceniacie współpracę z inżynierami dźwięku i ogólnie okres nagrań?
Wszystkie dobre opinie o Sound Division Studio są w pełni zasłużone. Trudno jest znaleźć studio oferujace takie możliwości sprzętowe i jednocześnie będące osiągalne cenowo, dla wiekszości „normalnych” zespołów. Samo nagrywanie wspominamy jak zawsze dobrze. To jest kulminacja procesu tworzenia więc dla mnie zawsze wiąże sięz dużymi emocjami. Oczywiście są chwile walki i zmęczenia, ale to wszystko ma swój urok. Nie mogę nie wspomnieć o ogromnym zaangazowaniu Heinricha, którego nasza płyta kosztowała kilka nieprzespanych nocy, a dzięki któremu brzmi tak jak chcieliśmy. Wiesz – najlepszą wizytówką zarówno zespołu, jak i możliwości studia są same nagrania. Dodatkowym plusem było to, że do studia mieliśmy rzut beretem, bo znajduje się na dolnym Mokotowie, czyli prawie w centrum Warszawy.
„Metalowa trasa roku 2012” już tuż tuż. Czternaście największych polskich miast. LOSTBONE, HEDFIRST i MADE OF HATE. Wyśmienity line-up. Jakie są Wasze oczekiwania względem tej buńczucznie nazwanej trasy? Fani mogą spodziewać się dodatkowo lokalnych supportów, które stają się ostatnio coraz bardziej popularne?
Zagra z nami w sumie jeszcze 10 zespołów: HEART ATTACK, S.N.O.W., HOLD BACK THE DAY, DEATHCALLER, VAT SIX NINE, SPONTANE, ANOTHER SOURCE OF LIGHT, FADED, WESTERN ROCKERS i STONEGRAVE! Kto nas chociaż trochę zna, wie, że nazwę trasy należy traktować z przymróżeniem oka. Chcieliśmy nazwę po polsku, a „Zniszczyć Wszystko” było już zajęte, więc sam rozumiesz... (śmiech) Co do oczekiwań, to od koncertów zawsze oczekujemy tego samego – dobrej zabawy pod sceną i na scenie! Poza tym uzbierało nam się po Polsce trochę znajomych i zawsze fajnie móc ich znowu spotkać.
Krótka piłka. Jak oceniasz sytuację metalu w Polsce i jak ma się ona według Ciebie do tego co na świecie? Daleko nam do zachodu, czy gonimy stawkę? A może jej przewodzimy?
Metal ma się dobrze, wystarczy posłuchać nowych płyt, czy przejść sie na kilka koncertów. Zarówno polski, jak i zagraniczny. To nie zawody – jest masa zajebistych zespołów i co za różnica skąd pochodzą!
Dzięki za znalezienie chwili czasu na wywiad. Gratuluję świetnej płyty i życzę powodzenia na nadchodzącej trasie „Metalowa trasa roku 2012”. Ostatnie słowa należą do Ciebie.
To my dziękujemy za dobre słowo i do zobaczenia w terenie!
[Tomasz Kulig]