Ocena: 5 na 6
Warszawiacy z LOSTBONE po dwóch latach postanowili sprezentować swoim fanom nowy, pełnowymiarowy album. Słowo "sprezentować" nie zostało w tym wypadku użyte bez potrzeby, ponieważ materiał, składający się na "Ominous" jest naprawdę bardzo dobry. Od samego początku "Destroy What Destroys You" obcujemy ze srogim materiałem, na którym znajdujemy pełno złowrogich melodii, potężnych riffów i gigantycznego groovu. Bywa niezwykle ostro i szybko ("Beware"), ale także wolniej i potężniej ("An Eye For An Eye"). Na zawrotnie szybkim "Chose Or Be Chosen" LOSTBONE zostało wsparte wokalnie przez gardłowego THE SIXPOUNDER Filipa "Frantic Phila" Sałapę, oraz wokalistę HOPE - Kroto. Utwór na trzy gardła na pewno wgniecie Was w fotele. Generalnie, słuchając tego materiału odniosłem wrażenie, że LOSTBONE (chcąc nie chcąc) zbliża się do PANTERY (na solidnych wspomagaczach). Potęga tego albumu powala. Jedziemy dalej, bo to nie koniec gości na płycie. Na "Bleed The Scars" gardła użycza Robert Gajewski z CARNAL i LICOREA. Sam utwór jest nieco wolniejszy, bardziej techniczny i połamany technicznie. Ostatnim, ale zagranicznym gościem, jest wokalista francuskiego thrash-metalowego L'ESPRIT DU CLAN. Wykrzykuje on kolejne wersety "Eclipse". Lista gości jest zatem całkiem imponująca. Ciężko rozwodzić się na każdym kawałkiem z kolei, bo wszystko, jak leci niszczy uszy. Totalnie bezkompromisowy, agresywny i potężny, a przy tym stosunkowo krótki (12 numerów w ciągu niespełna 40 minut) materiał z całą pewnością przemieli Was i będziecie chcieli więcej. Wtedy należy sięgnąć po którąś z dwóch wcześniejszych płyt LOSTBONE, lub zwyczajni zapuścić "Ominous" od początku. Nie pożałujecie! Za produkcję całości odpowiada tandem: Arkadiusz "Malta" Malczewski oraz Filip "Heinrich" Hałucha. Czy trzeba dodać coś więcej? Po takiej laurce wypada dać szósteczkę, prawda? Jednak - nie tym razem! Nie jest to złośliwość, ani brak wyrozumiałości. Doceniam nowy materiał LOSTBONE, jednak twierdzę, że nie wnosi do polskiej sceny niczego odkrywczego czy nowatorskiego. Przemek Łucyan i spółka wykonują swą robotę pierwszorzędnie, ale na pewno stać ich na jeszcze więcej. Dlatego też, na zachętę - piąteczka. Z nadzieją, iż czwarty album mnie dobije i nie będę miał innej możliwości, jak tylko postawić szóstkę! Polecam! [Tomasz Kulig]