To splicik z rodzaju tych, które łyka się praktycznie 'z marszu'. Dwie kapele, sześć utworów i zaledwie kwadrans mocnej, energetycznej jazdy. Na początek swoje trzy kawałki prezentują panowie z Lostbone. Warszawiacy w sprawny sposób mieszają agresywność thrashu z energetycznymi hardcore'owymi klimatami. Wychodzi z tego całkiem soczysty (a jakże!) thrashcore napędzany Sleyer'owatymi riffami (wystarczy posłuchać pierwszych taktów "Doorway", a już wiemy jakimi dźwiękami uszy tych chłopaków były karmione w młodości). Świetna praca gitar, mięsiste brzmienie i dobry, agresywny wokal. Co z tego, że riffy raczej do oryginalnych nie należą? Ważne przecież, że muza porządnie kopie dupsko. Te kilka minut mija jak z bicza strzelił (dosłownie) i swoje trzy grosze do tego splitu dokłada krakowski Terrordome. W ich przypadku muzyka jest jeszcze bardziej dzika i nieokiełznana. Agresywny thrash miesza się tutaj z gwałtownym i brutalnym grind corem. Dużo w tej muzyce luzu, spontanu i pewnego specyficznego chaosu. Te kawałki to energetyczne petardy, które pełnię swoich możliwości pokazują pewnie dopiero podczas koncertów. Jeśli macie w danej chwili za dużo siły i czujecie się niewyżyci to możecie przez kilkanaście minut ostro pomachać dynią. Ten splicik doskonale się do tego nadaje.
Ocena
: 7/10
Prezes